Królewska Pojeżdżawka FSO ŻERAŃ, REAKTYWACJA TORU

krol

AK Królewski postanowił w tym roku reaktywować stary tor testowy FSO. Informację o kolejnych imprezach, które będą odbywać się na torze znajdziecie na stronie automobilklubu.

Ja natomiast zostałem poproszony przez kilka osób o relacje jak to wygląda i czy można przyjechać na Tor Żerań jakimś torowym upalatorem.

Nawierzchnia toru FSO, temat mimo że bardzo młody, ale już zdążył obrosnąć w legendy.

W rzeczywistości wygląda to tak że 100% nawierzchni jest utwardzona. Główna pętla toru wykonana jest z kostki granitowej, jest ona pofalowana, ale nawet niskie auta nie powinny przycierać spodem czy zderzakami. Jest natomiast naniesiony piach, który na dość szybkich i ciasnych odcinkach może okazać się zdradliwy. Dzisiaj przekonała się o tym załoga seicento, doklepując przedni pas do bloku silnika przy pomocy latarni zlokalizowanej tuż przy szykanie, za plackiem piachu.

Trasa dzisiejszego treningu (i prawdopodobnie kolejnych imprez) poprowadzona została po głównej pętli w ok 30%, reszta odcinka przebiegała po drogach technicznych i dojazdowych. Częściowo jest to asfalt, dość dobrej przyczepności, bardzo równy, ok 30-40% całości. To o czym wszyscy dyskutują to odcinek poprowadzony po  sześciokątnej kostce betonowej (jaką znamy z PRL-owskich parkingów), gdzie zlokalizowana jest brama z czymś na kształt hopy z dodatkowym podbiciem przy lądowaniu.(40-41s on-board)

Organizatorzy po ostatnim kjs, gdzie jedno z aut rozbiło miskę, a drugie chodnicę w tym miejscu, podlali dwa pasy asfaltu. Jest na pewno lepiej, mimo to, większość aut która idzie tam ogniem, wali spodem. Dzisiaj widziałem dwie beemki, które pozbyły się układu wydechowego od kolektora w tył. Nie są to jednak uderzenia na miarę tych rozbijających miskę.

Północna część toru, gdzie nawierzchnia zbudowana jest z betonowych płyt, też nie jest do przesady nierówna (coś na kształt NMnP), natomiast jest ślisko, a jakieś większe slajdy mogą skończyć się zabiciem rantu w feldze.

Druga dziura na torze to wjazd z płyt betonowych na główna pętle (1:50 s on-board). Nie można tam iść ogniem bo jest dość ciasno, ale i tak trzeba się dohamować bardziej niż wymagał by tego zakręt, żeby nie połamać felg, jeżeli jedziemy na niskim profilu.

 

Warto wspomnieć o organizacji.

Wszystko odbywa się bardzo sprawnie, auta wypuszczane są co ok 40s, nie widziałem aby ktoś kogoś dogonił.

Na dzisiejszym treningu do godziny 12:00 (przerwa) udało mi się przejechać próbę trzy razy, ale osoby które był nastawione na jazdę zapewne zrobiły pięć-sześć okrążęń. Natomiast po godzinie 14:00, można było latać okrążenie za okrążeniem, bez żadnego oczekiwania. Już po przerwie było trochę luźniej, w ciągu godziny zrobiłem kolejne 3 okrążenia. Od 14 (gdzie duża część załóg zawinęła się do domu) do 14:30 z 5min przerwami dorzuciłem kolejne 3.

Auto już w połowie dnia straciło wolne obroty, a ponad trzydziestostopniowy żar z nieba nie zachęcał do dalszego upalania, więc po 9 – 10 kółkach ja również spasowałem.

 

Podsumowując, jechać czy nie jechać.

Odniosę to do swojego auta, mając 17″ felgi, nie zbyt niskie zawieszenie (ok -40mm) i dość ciężkie auto, nie pojechał bym tam kjs-a. Jeżeli ktoś chce lecieć ten tor na czas, musi

  • po pierwsze posiadać opony o wysokim profilu, 16 cali w e36 powinno tam już robić robotę
  • po drugie, seryjną wysokość zawieszenia, lub nieznaczne obniżenie
  • ewentualnie, jeżeli ktoś leci na glebie, płyta pod silnik będzie obowiązkowa
  • dobre zamocowanie wszystkich elementów w aucie, jak dolot (prawie urwał mi się stożek), jakieś osłony i inne duperele, które na Ułężu czy Poznaniu nawet nie drgnęły
  • lekkie auto (wypruty: sej, honda, clio, astra, saxo) – będzie sporym atutem, niska masa – nie będzie tak walić spodem i giąć felg jak ciężkie bmw, czy subaru.

Na treningu powszechnie używane były zwykle cywilne opony, ja leciałem na śmietnikowym już federalu, którego na piachu trochę woziło, ale nie było tragedii. Odklejał się za to dość znacznie na betonowych płytach. Robotę zrobi tam na pewno R1Ri rajdowy slick typu maxsport.

Mimo że jechałem dość ostrożnie i hamowałem przed największymi przeszkodami, kierownica w drodze do domu dawała znać że felgi proste już nie są.

Gdyby nawierzchnia w całości była asfaltowa, była by to jedna z lepszych miejscówek do upalania.

Bardzo duża różnorodność zakrętów, których próżno szukać na Ułężu czy Nowym Mieście,  nie za wolna i nie za szybka trasa (średnio 60-120 km/h), ślepe zakręty, zróżnicowana szerokość drogi, łaty piachu, to wszystko wymagało naprawdę sporo pracy za kierownicą i chętnie bym tam jeszcze wrócił, ale może na innym zestawie kół.