Jak wiadomo po długiej przerwie spowodowanej różnymi sprawami i awarią jednostki wybrałem się w końcu na upalanie. Padło na trening z trackday.org.pl Miał to być sprawdzian generalny dla Astry i silnika po słopie w świetle zbliżającego się wielkimi krokami zlotu i pojeżdżawy na Torze Kielce 😉
W czwartek sprawdziliśmy AFR i można było atakować. Po drodze pełnej soczystych wiązanek słanych w kierunku ciot drogowych dotarłem do Ryk. I tu pierwsza atrakcja – dzwon słoików na stacji benzynowej. Akcja w stylu „syp chama, powiemy, że cofał”. Zjadłem hotdoga, pośmiałem się ze stłuczkowiczów i ruszyłem dalej. Na lotnisku byłem nareszcie przed czasem i miałem go sporo aby na spokojnie ogarnąć przekładkę kół. Zabrałem ze sobą komplet slicków Michelina w twardej mieszance – bardzo twardej. Ale kiedy ich nie zabrać jak nie w upał 35 stopni w cieniu. Już przed 10 było tak gorąco, że podnośnik zapadał mi się w asfalt.
Nie wróżyło to dobrze jeśli chodzi o żywotność opon. Zaczęła się zjeżdżać konkurencja – cała masa hond z JHMu, stałych uczestników imprez WST. Evo i Sti tym razem odpuściły, było jeszcze kilka męskich tylnopędów, a nawet clio 1.6. Sympatycznie, kameralnie, bez napinki… wszyscy na slicku 😀
Mimo, że trasę znałem wyjechałem na zapoznanie, żeby podgrzać trochę slicka przed atakiem. Pierwsze wrażenia bardzo dobre, wszystko w normie – klei, trzyma, nie kładzie się. Mówie – będzie git. Pierwsze kółka ok, jedzie się spoko, tylko tyłem rzuca. Szybkie spojrzenie na korektor – zonk, skręcony. Ująłem siły hamowania na tyle – jazda się poprawiła. Hamować można było mocniej i później. No to atak – kostka pomiarowa do auta i poszedł… o życie… czas… 3:16… nosz k….wa 😀 Później było kilka kolejnych kółek i niestety tył żył swoim życiem, ciągła walka z autem, boczki mniejsze i większe. No nic, zjeżdżamy po R888 na tył. Zmienione, wyjechane – tył jak zamurowany. Można kłaść, ale niestety wtedy przód już nie daje rady. Jazda nuda – walka z podsterownością. Przyjechałem dla zabawy, więc myyyyk znów slick na tył i latamy bokiem 😀 Polatałem sobie tak jeszcze parę kółek, a następnie race4fun użyczył mi auta na jedno kółeczko. Banan na gębie, super auto. Pojechaliśmy kółko startując razem – zlał mnie okropnie, mimo że szedłem o życie. Ale niestety to był nie mój dzień jeśli chodzi o trakcję. Wybiła godzina 14, niedługo koniec, więc zmieniłem koła na r888. Wyjechałem na pierwszy przejazd zapoznawczy – bajka. Nic nie piszczy, opony kleją jak złe. Astra idzie jak szatan. Będzie dobry czas. Niestety kostka nie ogarnęła – czasu nie ma. Pojechałem na stację zatankować auto, żeby było na powrót. Ale w głowie czaiło się jeszcze tzw. kółko o życie. Pojechałem jeszcze raz, czas 3:13 tak od niechcenia, 2 s lepiej jak cały dzień na slicku. Wniosek – R888 mistrz, ale nie na takie temperatury.
Ostatecznie 3:15 na Michałach, 3:13 na R888 – mogło być lepiej, ale jeszcze się poprawię. Dzień bez awarii i problemów, wszystko w normie. Test wypadł pomyślnie, można jechać na zlot.
Best na slicku
Best na R888
Jedna z wielu tego dnia akcji „tył zimny tył zimny, a ona gorąca, tył nie chce tył nie chce, a ona go trąca”
Tutaj z race4fun poszliśmy razem na trasę, szybko mnie pobrał, ale to kółko to kwintesencja moich problemów z przyczepnością tego dnia:
Następnie zasiadłem w e36 328 i tak jak podejrzewałem – FWD ssie, RWD robi robotę, Astra vs e36 – przepaść: