WST LapRace Poznań 07.10.2012 – Kenet edited

W związku z ostatnią rundą WST LapRace na początku Października na Tor Poznań został wysłany nasz tajny współpracownik Kenet, a oto i jego historia .

Sezon chyli się nieubłaganie ku końcowi, a że był całkiem emocjonujący to trzeba było zamknąć go należycie i z pier…lnięciem. Taką okazją była impreza stowarzyszenia WST organizowana na Torze Poznań wraz z cyklicznym eventem – Tor Poznań Trackday (edycja Profi należy dodać :D)
Kto był to wie, kto nie był to lepiej żeby spróbował – drugiego takiego miejsca w PL nie ma – tor wyścigowy to tor wyścigowy i jak to Serek mówił – kolebka motorsportu. I to się potwierdziło, ale po kolei…

Zapakowani po dach, tak że aż tarły opony o nadkola, wyruszyliśmy z Serkiem w sobotę w samo południe pachnącą autostradą w kierunku Poznania. Trasa leciała bez problemów, humory dopisywały, auto podawało – sielanka. Niestety, na pierwszej bramce opłat czar prysł, gdyż usłyszałem znajomy ostatnimi czasy, złowrogi odgłos kulek grzechoczących w lewym przegubie (zewnętrznym dla odmiany). Postanowiłem potraktować to jako fatamorganę i leciałem sobie dalej, ale czarne myśli nie dawały mi spokoju. Jakiś czas później po postoju w McD stało się jasne, że przegubem przy skręcie szatan się interesuje i może być niewesoło. Na szczęście byliśmy tak zajarani wizją upalania na TP, że tylko pełna awaria mogła nas powstrzymać, więc ruszyliśmy dalej. I awaria nastąpiła, ale nie przegubu – dopadła nas klątwa masy 😀 , gdyż w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach masa z alternatora oderwała się od mocowania i radośnie waliła po wirniku. Sądząc, że jest to customowa masa dodatkowa, zdemontowaliśmy ją i ogień. Parę minut po 16 zameldowaliśmy się na Torze. Okazało się, że zdemontowany kabel masowy nie był tam bez powodu – szyby ledwo się domknęły i było jasne, że jechaliśmy bez ładowania i trzeba to naprawić. Udało się już w trakcie sympatycznej, wieczornej integracji, po 4 browarkach, ale wszystko ogarnęliśmy na tip top. Na koniec udaliśmy się na nocne zapoznanie z torem i po obejściu całej pętli, poszliśmy spać.Wyścigowa niedziela zaczęła się o 8 rano od krótkiej acz rzeczowej odprawy z organizatorem i instruktorami. Z grubsza omówione były wszystkie zakręty, flagi, harmonogram dnia, oraz szczegóły organizacyjne. Wszystko szło bardzo sprawnie i parę minut po 9 jeździliśmy już w 2 grupach za instruktorami, którzy na bieżąco opisywali daną partię toru i pokazywali prawidłową linię jazdy. Po kilku, może i nastu, kółkach każdy wiedział już jak sprawa wygląda i można było przystąpić do jazd na czas.Tutaj chwilę o konkurencji. Poza dobrze znanymi autami czołówki z imprez WST, na tor przyjechały przegrube sprzęty z Radicalami, torowym e46 V8 czy GTRami na czele. Były też Prosiaki, Lambo, oraz mniej egzotyczne ale wcale nie gorzej przygotowane na tor Nissany, BMW, Hondy itp. itd. Generalnie można było dostać oczopląsu od ilości motoryzacyjnych atrakcji w parku maszyn. No ale od samego patrzenia czas się nie zrobi, więc przyszło wyjechać na tor.Pierwszą sesję jechałem z Serkiem na prawym w ramach zapoznania i rozgrzewki. Niestety źle zamontowałem kostkę pomiarową i nie sczytało czasów, ale raczej nie były dobre. Tor miejscami był wilgotny, na szczęście szybko przesychał. Na drugą sesję wyjechałem sam i o dziwo to tutaj padły najlepsze moje czasy tego dnia – szczęście początkującego? :zdziwko: Best lap to 2:02.534. Szczerze – liczyłem, że uda się poprawić, ale walczyłem walczyłem i ok. 10 kółek było w granicach poniżej 1s od tego wyniku, ale lepiej się nie udało. Nie wiem, może za nisko upuściłem ciśnienia w kołach – bo na ciepłym przodzie dałem 1.8, a na tyle 1.6 bar. Tego już się nie dowiem, ale po obejrzeniu części nagrań, wiem że stać mnie na złamanie 2 minut, tylko trzeba regularności bo jeden mały błąd w jednym zakręcie i Astra już nie ma tyle mocy żeby to później gdzieś zgubić. Żeby zrobić 1:59…. potrzeba idealnego kółka. Postaram się takie jeszcze kiedyś wykonać tym autem.

Następne sesje to jazda atakiem, trochę zbyt wczesnych hamowań, sporo puszczania szybszych aut, ale generalnie każde kółko to mega banan na twarzy i radość wewnętrzna z przebywania na super obiekcie jakim jest Tor Poznań. Każdy przejechany kilometr był warty wydanych pieniędzy. A było tego trochę, gdyż samego paliwa poszło prawie półtora zbiornika. O konieczności tankowania dowiedziałem się już na 3ciej mierzonej sesji, gdy po babiejadze resztka paliwa odpłynęła i auto przestało jechać. Po tankowaniu można było dalej nakooorwiać, ale jedna rzecz ciągle nie dawała mi spokoju – przegub, który było donośnie słychać w całym depo. Na szczęście się nie poddał i auto dzielnie dotrwało do będącego tajemnica poliszynela Real Race. To chyba jedna z niewielu okazji, a może i jedyna aby kierowcy bez licencji mogli sobie poganiać we wspólnym wyścigu na TP. Wiadomo, że nie jesteśmy pierwsi lepsi z łapanki i każdy znał formułę Reala, ale gdy emocje wyścigowe biorą górę to blachy się gną i plastiki strzelają. Smutnym akcentem poprzedzającym Real był mega gruby dzwon kolegi Puma w Focusie. Wychodząc na prostą startową, poślizgnęło mu tylne koło z tarki i obróciło momentalnie tak, że wywalił w bandę przy wjeździe do depo i wielokrotnie rolował. Auto zamieniło się w doszczętny gruz i chyba tylko w kategoriach cudu można rozpatrywać, że Pum wyszedł z auta cało i nic w zasadzie mu się nie stało. Kubeł, pasy i wagon szczęścia uratowały mu życie.

No ale trzeba było o tej sprawie zapomnieć i zająć się walką w Real Race. Start nastąpił po 2 kółkach rozgrzewkowych, bo większość aut na slickach. Co prawda do przejechania było 4 kółka wyścigowe, ale powstało małe nieporozumienie i sędziowie szachownicę pokazali dopiero po 5tym. Nie ważne. Ważne, że takiego wyścigu powinien zazdrościć każdy. Atakujące pełną bombą stado szybszych od Ciebie fur na prawdziwym torze wyścigowym to jest to o czym zawsze marzyłem. No może nie o tym, żeby być na ich tle tak wolnym, ale emocje mega, wręcz nie do opisania, więc nie będę tu się rozwodził. Było ultraepicko i nie zapomnę tego długo. Będzie sporo filmów na YT z tego Reala, polecam obejrzeć – płonący nissan, walka w czołówce na centymetry – no bajka po prostu. Aż nie chciało się zjeżdżać do depo.

Na koniec tradycyjne podsumowanie i podziękowania oraz wręczenie nagród. I tutaj muszę bić pokłony w kierunki Yogiego za ogarnięcie takiej imprezy. Gość jest mega pozytywnie zakręcony, tryska humorem, zawsze pomoże i widać wielkie serce jakie wkłada w organizację żebyśmy wszyscy mogli się bezpiecznie ścigać, czy to Ułęż czy to Poznań. Te 350 zł przy ilości dobrej zabawy w ten weekend to jest śmieszny koszt, nawet jakby było 2x tyle to warto. Jeszcze raz wielkie dzięki dla wszystkich osób zaangażowanych w organizację eventów WST.

Podsumowując, impreza była epicka – najlepsza na jakiej byłem. Jazdy trwały od 9 do 17, w 6ciu 30minutowych sesjach + Real Race. W tym czasie udało mi się przejechać z zapoznaniem i jedną sesją nie rejestrowaną prawie 70 okrążeń, na liczniku miałem niecałe 280 kilometrów po torze :super: :super: :super: Nie było niedosytu jak po majowym szkolenio-upalaniu. Astra przetrwała, przegub strzelał ale się nie poddał, opon zostało na oko 2x więcej niż po jednej Ułęży, także bajka. Towarzystwo pierwsza klasa – Pirania, Rasta, Baniak z narzeczoną, Stf, Pum, Miniac, Siema, Coobcio oraz inni na miejscu, a przede wszystkim Serek – dzięki za mega weekend.

Oficjalnie wyniki:
Zbiorcze po najlepszym czasie indywidualnym:
http://tptd.pl/15ed2012/ZBIORCZY%20WSZYSCY.pdf

Wszystkie czasy wszystkich zawodników, ja jestem na 8 stronie:
http://tptd.pl/15ed2012/WSZYSTKIE%20CZASY.pdf

Dla mnie mój sezon amatorskiego ścigania 2012 się skończył. Był trochę mniej rozbudowany niż planowałem, ale drzewo spadło jak grom z jasnego nieba i 2-3 eventy musiałem odpuścić. Za parę dni zrobię jakieś podsumowanie, ale już teraz mam nadzieję, że przyszły rok będzie równie udany jak poprzedni.

/Kenet